niedziela, 25 stycznia 2015

Wyszło szydło z worka ;)


Grubcio - tak ten sam cichutki i wciśnięty w najciemniejszy kąt Grubcio.

Dziś pierwszy kompan do śniadania - bez oporu i zawstydzenia stwierdzam,  że Grubcio czasem nie ma
zahamowań.

Wskoczył na blat, wsadził nos w moją kawę, zdeptał kromkę i usiadł na desce oczekując coś w zamian.


I tak kocham tego kota, kawę wypiłam, kanapki zjadłam, szynką poczęstowałam kotka, no co zrobić? Czarne nie dało za wygraną.

Nieprzyjaciel


Ktoś kogo kociaki wolą oglądać z daleka, często robiąc odrażające miny. Pewnie nie ze strachu a z obrzydzenia ;) Bulu nie wygląda za pięknie ;)


Buldog Francuski z hodowli Atletico - to spoko ziomek tylko koty tego nie doceniają. Natomiast o tym wie królik Carlsson, który codziennie bawi się z buldogiem. Buldog chyba myśli, że to ktoś z rodziny, takie same uszy i ogon.


Z pozoru wyglądający groźnie, ale czy na pewno?


To się wytnie. Co by było gdyby koty to zobaczyły. Skaza na honorze, spadek ze szczytu, hańba, wstyd i upokorzenie. 

Nie wiem co na to kot? Ale chyba są kumplami, przynajmniej zachowują pozory. Albo się mylę..



czwartek, 22 stycznia 2015

Wzruszająca historia Brzydala-bezdomnego kota, który pragnął trochę miłości

Wzruszyłam się czytając tą historię, dlatego postanowiłam podzielić się nią tutaj.


Wzruszająca historia mężczyzny, który spotkał na swojej drodze pewnego bezpańskiego kota.
„Każdy w naszym bloku wiedział kim był Brzydal. Brzydal był dachowcem mieszkającym w piwnicy.
Brzydal nade wszystko kochał trzy rzeczy: walczyć, wyjadać ze śmietnika oraz, że tak powiem, miłość. Połączenie tych trzech rzeczy oraz życia na ulicy wyryło swoje piętno na Brzydalu.
Po pierwsze miał tylko jedno oko, a tam gdzie powinno być drugie była dziura. Nie miał również jednego ucha po tej samej stronie. Jego lewa noga wyglądała jakby kiedyś doznała poważnego złamania i zrosła się pod nietypowym kątem przez co zawsze wyglądał jakby zaraz miał zawrócić. Jego ogon został zgubiony dawno temu, pozostawiając tylko mały kitek, który był w ciągłym ruchu. Brzydal był koloru szarego i miał pręgi na całym ciele oprócz blizn na głowie.
Za każdym razem, gdy ktoś widział Brzydala, natychmiast stwierdzał: ?Co za brzydki kot!?. Wszystkim dzieciom w okolicy rodzice zalecili, by nie zbliżały się do niego. Dorośli natomiast przeganiali go, gdy próbował przyjść do ich domu. Robili to albo rzucając w niego kamieniami albo polewając go wodą. Niektórzy nawet zatrzaskiwali mu łapy drzwiami.
Brzydal zawsze reagował w ten sam sposób. Gdy polewano go wodą stał i moknąc czekał, aż dadzą mu spokój. Gdy w niego czymś rzucano, on kładł się na ziemi i prosił o wybaczenie. Gdy zakradał się w pobliże dzieci zawsze miałczał okropnie i skakał na nie, prosząc o chociaż odrobinę uczucia. Jeśli ktoś by go podniósł, natychmiast zacząłby lizać koszulę, kolczyki lub cokolwiek, co mógłby znaleźć.
Pewnego dnia Brzydal postanowił obdarować miłością dwa husky, które mieszkały u sąsiada. Jednak psy nie odwzajemniły jego uczucia, a Brzydal mocno oberwał. Usłyszałem jego przeraźliwy krzyk i postanowiłem zobaczyć co się stało. Niestety gdy dotarłem na miejsce dotarło do mnie, że jego żywot dobiegał końca.
Brzydal leżał w mokrej plamie, jego tylnie łapy były okropnie wygięte, a z przodu zamiast futra była ogromna rana. Podniosłem go i chciałem zanieść do domu, słyszałem jego ziajanie i dyszenie. Widziałem że się męczy. Pomyślałem, że musi go strasznie boleć.
Poczułem coś mokrego na uchu. Brzydal zwijał się z bólu, jednak próbował polizać mnie po uchu. Przytuliłem go mocniej, a on musnął mnie łapką po twarzy, a następnie odwrócił swoje złotawe oko i popatrzył na mnie. Usłyszałem bardzo słaby odgłos mruczenia. Nawet w chwili największego bólu, ten brzydki, pokryty bliznami kot prosił tylko o odrobinę uczucia, być może współczucia.
W tym momencie Brzydal wydał mi się najpiękniejszym, najbardziej kochającym stworzeniem jakie kiedykolwiek widziałem. Nie próbował mnie ugryźć, podrapać, uciec ode mnie lub w jakikolwiek inny sposób walczyć. Patrzył na mnie, wierząc, że go uratuję..
Brzydal zmarł w moich ramionach, zanim doszedłem do domu. Siedziałem z nim jeszcze dłuższą chwilę, myśląc o tym, jak jego zdeformowane, usłane bliznami ciało tak bardzo zniekształciło moją opinię o tym, co naprawdę znaczy mieć czyste serce i kochać prawdziwie i bezgranicznie. Brzydal nauczył mnie więcej na temat dawania i współczucia niż tysiące książek, wykładów lub programów telewizyjnych razem wziętych. Za to zawsze będę mu wdzięczny. Miał masę blizn na zewnątrz, jednak to ja miałem bliznę wewnątrz, a to był moment w którym miałem to pokonać i iść dalej. Dać pełnie siebie tym, na których mi zależy.
Ludzie chcą być bogatsi, odnosić więcej sukcesów, pragną być lubianymi, pięknymi.. Jednak ja zawsze będę próbował być Brzydalem.”

niedziela, 18 stycznia 2015

O to nasz sąsiad Filemon - kot mojej mamy

Filemon tylko w dowodzie :) bo nazywamy go Rudy lub Nynek.
W 2013 roku, to było na wakacjach, namówiłam mamę, aby wzięła rudego małego kotka. Mama się zgodziła, ze względu na to, że jej wnuczka moja córka, od zawsze pragnęła mieć rudego. No i tak... przyniosłam małą rudą kulkę, gdy miał 8 tygodni.

 
Jak już wcześniej pisałam (w pierwszym poście) moja mama nigdy nie przepadała za kotami. Bardziej psy. Zawsze w domu były z nami psy-boksery. Koty to było coś, co nie miało prawa bytu w domu. Do czasu, aż pojawił się Filemon.
Miał być kotem na kolanka - tym czasem od samego początku Filemonek pokazywał swoje rude diabelskie różki. Od początku wykazywał cechy przywódcze i chciał dominować - zwłaszcza nad psem.
Już jako mała słodka kulka postawił się do buldoga, który to dominował nad wszystkimi zwierzętami w domu. Do chwili pojawienia się w domu Rudego buldog ma się na baczności :)
Byłą nawet taka sytuacja, że Rudy strzegł tarasu i nie pozwolił buldogowi choć na chwilę wejść na niego. Położył się na środku i czekał, aż Jasiek postawi na tarasie swoją buldogową łapę, w ten czas Rudy ruszał do akcji.
 
W okolicy Rudy znany jest jako kotopies :) gdyż wybiera się z nami na piesze wycieczki i spaceruje niczym pies przy nodze :D przy okazji atakując każdego psa napotkanego na drodze i wkurzając wszystkie te za bramami swoich domów.
 
Rudziaszek to kot, który nie boi się niczego. Wszędzie wejść musi - wszystko musi sprawdzić. Zwłaszcza co kto kupił.
 
 
 


Uwielbia wszelakie siatki, reklamówki, torby, walizki - zwłaszcza te najbardziej szeleszczące. Jak zapada niezręczna cisza w domu to wiadomo, że Rudy coś kombinuje.

 
Albo śpi. No, kot spać też musi.
 

Uwielbiam tą rudą kilkę,choć czasem bywa denerwujący swoim takim specyficznym nachalstwem. Zwłaszcza gdy wchodzi do garnków lub siada na desce do krojenia podczas gdy robisz obiad.

Ale potrafi być też słodkim w niczym nie przeszkadzającym kotkiem.

 
 

Grubcio zadomowił się na dobre

Grubcio w swój czarny i przebiegły sposób zakradł się na noc do naszej sypialni. Sekretnie ominął śpiącego psa i położył się na łóżku w moich nogach, gdzie spał do rana.
Pies do teraz nie wie, że spał w jednym pokoju z kotem.
Skubany. Sama bym nie zauważyła go, gdyby nie to, że uchyliły się drzwi kiedy wchodził.

 
 

Będą z niego koty ;)
Uwielbiam tego kota, choć jest u nas tylko 2 tygodnie. To dość czasu, że pokochać go tak jak Asika. Im bardziej się go poznaje tym bardziej widzi się w nim podobieństwo Asa. Są tacy podobni.

piątek, 16 stycznia 2015

Grubcio - czorny jak wungiel kot bez ogonka

Grubcio...
Dobrze się jeszcze nie znamy.
Gruby jest u nas od 3 stycznia. To 10 letni czarny jak węgiel, o przyjemnie miękkim futerku, kocur.
Grubcio trafił do schroniska po śmierci swej Pani. Nikt go nie chciał. W schronisku też wtopił się w swoją ulubioną szafkę. Po przyjściu po niego do schroniska ujrzałam go w tej jego szafce. Patrzył na mnie swymi przerażonymi i wielkimi oczami. Do tej pory ten wzrok mnie przeraża.
Głowa wielka, oczy wielkie- złoto - zielone. Ogonek w typie buldoga :)
Cóż można powiedzieć o jego charakterze? Na razie nie wiele. Na razie się poznajemy. Na pierwszy rzut oka, Grubiu jest zagubiony, przerażony i zły.
Po przybyciu do domu ze schroniska przez pierwsze dni Grub chował się w najciemniejsze zakamarki i nawet nie myślał, żeby się gdziekolwiek pokazywać. Martwiliśmy się, że nie będzie chciał jeść ani pić i będziemy musieli jechać na kroplówkę, ale dnia następnego ładnie zjadł i skorzystał z kuwety.
Dni mijały a Grubio pokonywał swój strach i zaczął zwiedzać dom nocą - tak by nie nadziać się na nas.
Codziennie odwiedzaliśmy Grubcia w szafie z ubraniami - gdzie znalazł sobie dobrą kryjówkę, ale witał nas wielkimi przerażonymi oczami i wężowym sykiem.
Po 10 dniach uznaliśmy, że zabawa w chowanego nie będzie miała końca, kiedy Grubciu opuścił swój azyl, nikczemnie zamknęliśmy drzwi do pokoju tak by nie mógł się znów ukryć i zmusiliśmy go do częstego schodzenia na dół domu. Opłaciło się. Wczoraj Grubcio zdał się na odwagę i dobrowolnie przyszedł do naszej sypialni, wskoczył na łóżko i domagał się głasków. Na tyle się ośmielił, że położył się na plecach i dał pogłaskać sobie brzuszek - ponoć koty tak robią tylko w przypadku zaufania.


Teraz Grubio więcej czasu spędza bliżej nas - choć momentami ucieka i kryje się za fotelem, zwłaszcza jak dziecko hałasuje.
Pewnie nie miał w zwyczaju oglądać często dzieci, a może nawet w ogóle ich nie znał?



Myślimy nad zmianą imienia dla Grubcia, ale chcemy lepiej go poznać.

Szaro-buro-biała Dzwonek

Dzwonek - szaro buro biała kotka. W schronisku nazywana Nirwaną. W domu przyjęło się Dzwonek. Kotek bardzo przyjazny dla ludzi i innych kotów. Boi się za to psów. Ucieka przed nimi i omija z daleka.
Dzwonek uwielbia szlajać się po dworze. Do domu przychodzi tylko się wyspać - choć nie zawsze. Lubi wygrzewać się w słońcu np. na dachu garażu lub płocie.
Uwielbia się łasić i wchodzić pod nogi.


Kiedy do nas trafiła do schroniska miała pół roku i była bardzo drobniutka i zagubiona. Dziś jest puchatą, dużą ładną kulką o puchatym futerku. Do tego zrobiła się cwana i pewna siebie.